27 stycznia 2013

[18] Kronika-Huncwotów



Olar spojrzała na stertę prac konkursowych. Jej zadaniem było sprawdzić je wszystkie i sprawiedliwie ocenić, by wyłonić zwycięzcę. Sięgnęła po pierwszą pracę z wierzchu i przeczytała na głos tytuł:
- „Kronika Huncwotów”…
Zaintrygowana nachyliła się nad biurkiem i zaczęła czytać.

Godzina wychowawcza

Powiem tak – jestem zauroczona adresem. Niby nic takiego, ale naprawdę jest fantastyczny. Czytelnik wie, że będzie to opowiadanie, zna temat tej historii, a do tego adres jest łatwy do zapamiętania, chwytliwy i niezbyt długi. Idealny.
Gorzej jest z belką. Cóż, zapewne słowa „Coś o co warto walczyć” ktoś kiedyś powiedział, ale niekoniecznie funkcjonuje taki cytat.  Twój napis bardzo kojarzy mi się ze słowami Paulo Coelho „W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca”, ale to jednak nie to. Poza tym ten cytat jest tak wymięty przez wszystkich, że jego wszechobecność doprowadza mnie do szału – zero oryginalności. No w każdym razie wydaje mi się,  że nie o to Ci chodziło. Może coś pominęłam, ale wydaje mi się, że nie ma takiego cytatu, jak Ty masz na belce, a jeżeli nawet jest, to nie masz autora. Powtórzenie adresu bloga na belce też niekoniecznie mi tutaj leży, tym bardziej, że jest on z błędem! Przed „o co” powinien być przecinek. Ciężko mi się też dowiedzieć, o co w ogóle warto walczyć. W zestawieniu z adresem myślę, że chodzi tu o przyjaźń.

4/5

Plastyka

Szablon na pierwszy rzut oka nawet mi się podoba, chociaż drażnią mnie trochę te cienkie paseczki po bokach, ale być może to wina mojego monitora. Przytłacza mnie też trochę bladość kolorów tła i wybicie kolorem zamku na nagłówku. Domyślam się, że był to celowy zabieg, ale jeżeli nagłówek ma być aż tak zaakcentowany, to dodałabym trochę koloru do tła. Cytat jest nawet w porządku, w sumie oddaje historię Huncwotów, ale jednak nie jest on do końca perfekcyjny. Myślę, że znalazłyby się cytaty, które byłyby trafniejsze do ich życia, ale i ten nie jest najgorszy. Po dłuższym przyglądaniu się nagłówkowi stwierdziłam, że coś mi nie gra. Tytuł bloga to „Kronika Huncwotów”. Jak sama nazwa mówi będzie to historia Huncwotów – całej czwórki, czyli dzieje Jamesa, Syriusza, Remusa i Petera. A czemu ja na nagłówku widzę Lily? Domyślam się, że to ona, bo jest ruda i ma zielone oczy. To takie niemiłe wskazanie, że pomimo takiego, a nie innego tytułu, Ty i tak ukierunkujesz się na przygody Jamesa i Lily. Zrozumiałabym, jakby tytuł brzmiał „Kronika Jamesa Pottera”, ale Ty piszesz o całej czwórce! Nie podoba mi się to.


10/15

Język polski

Zacznę od tego, że wchodzę do spisu treści (popraw nazwę w linkach – „spis treśći” nie wygląda za ładnie) i czytam, że pierwszy tom będzie dotyczył Lily. To samo, co pisałam o nagłówku – Lily nie należała do Huncwotów, a skoro Twój blog ma tytuł „Kronika Huncwotów”, to jednak spodziewałam się czegoś zupełnie innego.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to długość rozdziałów. Są one naprawdę krótkie. Na początku myślałam, że to dlatego, że się rozwijasz, ale szybko się okazało, że doszłam do siódmej notki i nadal to samo!  Ciężko mi powiedzieć, żebyś dawała więcej opisów, bądź więcej dialogów, bo dzielisz treść tak, by wszystkiego było w miarę po równo. Jedynym rozwiązaniem, jakie widzę, to po prostu rozwijanie wątków.

Co do samych wątków i całej historii… Jest to dopiero początek bloga, więc nie mogę oceniać całego Twojego opowiadania, ale jak na razie jest to pewnego rodzaju słodka historia. Lily pokłóciła się z Severusem, ale naprawdę dotarło do niej, że to Dorcas jest prawdziwą przyjaciółką, a ona nigdy by jej tak nie skrzywdziła. Pojawiają się Huncwoci, organizują przyjęcie urodzinowe dla Petera, wszyscy dobrze się bawią, później czytamy o końcu wakacji, kiedy to chłopcy odwiedzili Lily i Dorcas, pływali łódką. Zaczyna się rok szkolny, wszyscy wyruszają do Hogwartu, zaczyna się uczta i… pojawia się nadzieja. Do tej pory wszystko było cukierkowe, poukładane i spokojne. Na początku wprowadziłaś trochę dramatyzmu związanego z końcem przyjaźni z Severusem, ale dodałabym tam więcej emocji. Mimo wszystko było ich tam więcej niż w miejscu, gdzie powinno ich być mnóstwo.  Ale o tym później.

Nie za bardzo podoba mi się przejście z narracji pierwszoosobowej w prologu do narracji trzecioosobowej w dalszych rozdziałach. Często spotykam taki zabieg i zazwyczaj mi on nie przeszkadza, ale nie tutaj. Prolog powinien być zaprezentowaniem i wprowadzeniem do bloga. Z Twojego wprowadzenia wynika, że to Lily będzie główną bohaterką. Gdybyś napisała to w trzeciej osobie, niczego bym się nie czepiała, bo byłoby to zwyczajne, ogólne przedstawienie sytuacji.

Rozdział pierwszy na pewno mnie nie zafascynował. Poznajemy Elizę, która jednak bardzo szybko znika ze sceny przez sprzeczkę z Lily. Pojawia się Severus i… on też szybko znika. Evans wróciła do domu, położyła się spać, później obudziła ją jej siostra, by zawołać ją na kolację. Podczas niej okazuje się, że do domu przybywa jej najlepsza przyjaciółka  - Dorcas. Chyba przyznasz, że zbyt wciągające to nie jest. Mówi się, że początki są trudne, ale moim zdaniem jeśli chodzi o pisanie, to wcale tak nie jest. Na początku ma się najwięcej zapału i entuzjazmu, najwięcej pomysłów i aż rwie się do pisania. Dlatego też bałam się, co będzie dalej.

Dalej wcale lepiej nie było, bo również wydarzenia za wiele nie wnosiły do opowiadania. Dowiedzieliśmy się, że Syriusz został wydziedziczony i zamieszkał u Jamesa oraz tego, że chłopcy planują urządzić przyjęcie urodzinowe dla Petera, na które zapraszają również dziewczyny. Pojawia się też dawna miłość Dorcas, niespodziewanie spotkana w mugolskiej okolicy. Tak minął nam drugi rozdział.

W trzeciej notce już jest trochę lepiej – coś zaczyna się dziać, chociaż nadal jest przesadnie spokojnie i słodko. Dziewczyny wybierają się na zakupy, a problem ze znalezieniem odpowiedniej cegły, by dostać się na ulicę Pokątną, jest pretekstem do wprowadzenia Huncwotów, a dokładnie Jamesa i Syriusza. Całą grupką zaczynają chodzić po sklepach i właściwie nie ma za bardzo czego komentować oprócz jednego fragmentu, który bardzo mnie rozdrażnił:
- Patrzcie na rączkę – wyśpiewywał oczarowany Potter – A przyspieszenie!
- Gdybyśmy mieli taką miotłę, na pewno ponownie byśmy wygrali! – Dorcas świeciły się oczy.

- Może udałoby namówić się McGonagall – zastanawiał się Syriusz, lecz pozostała trójka spojrzała na niego, jak na idiotę. Lily ucieszyła się, że tym razem nie była osamotniona.

Namówić McGonagall? A czy ona to jakiś sponsor? Dość dziwny pomysł…
Podobał mi się za to opis przyjęcia urodzinowego, chociaż przyznam, że pomysł z tortem był albo zwyczajnie zły, albo mocno niedopracowany. Muszę Cię jednak pochwalić za perypetie Lily i Jamesa w tym rozdziale. Były naturalne, niewymuszone i miło się je czytało.

Czwarty rozdział był całkiem przyjemny, ale nadal nic niewnoszący do opowiadania. James i Syriusz odwiedzili Lily i Dorcas oraz wybrali się na wycieczkę łódką. Wieczorem do domu Evansów przybył Vernon, którego przedstawiłaś jako aroganckiego i niekoniecznie miłego chłopaka. Nie za bardzo rozumiałam końcówkę:

Ruda natomiast cały czas zastanawiała się, jak Tunia mogła się zakochać w tak napuszonym chłopaku. Kiedy przed pójściem spać ona i Dor próbowały rozwiązać tę tajemnicę, doszły do wniosku, że w życiu dzieją się różne dziwne rzeczy.

Co jest w tym aż tak dziwnego?

Podczas czytania piątego rozdziału pojawiła się wreszcie nadzieja! Mamy pierwszy września, uczniowie wyjeżdżają do Hogwartu i liczę, że w końcu zacznie się coś dziać. Lily i Doracas spotykają swoje przyjaciółki i pociąg rusza. Evans wraz z Lupinem udają się do przedziału dla prefektów, a tam… opiekunowie domów! Skąd oni się tam wzięli? To, że Lupin w „Więźniu Azkabanu” tak podróżował, to nie znaczy, że taka była tradycja, a już tym bardziej nie było tam opiekunów domów. Zaintrygował mnie jednak Twój pomysł dotyczący nauczyciela obrony przed czarną magią. Nagle okazuje się, że nie wróci do szkoły i nikt nie chce tego wyjaśnić. Pomysł jak najbardziej dobry, tylko obyś go pociągnęła dalej. Mam nadzieję, że tak, tym bardziej, że chwilę później Black planuje dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi.

Szósta notka wyniosła mnie z początku na szczyt nadziei. Wreszcie naprawdę zaczęło się coś dziać! Nie to, że cieszę się z morderstwa – cieszę się z akcji. Otóż podczas z pozoru spokojnej uczty powitalnej do Wielkiej Sali weszła grupka nauczycieli i od razu stało się wiadome, że coś złego się wydarzyło. Wszyscy mieli zostać odprowadzeni przez opiekunów do swoich dormitoriów, ale Huncwoci oczywiście musieli się wyrwać. Kiedy dziewczyny wraz z resztą Gryfonów znalazły się już w pokoju wspólnym, przybywają Huncwoci z grobowymi minami i oznajmiają, że cały ten bałagan związany jest z morderstwem nauczycielki mugoloznawstawa, które miało miejsce w Hogwarcie. Z napięciem czytałam dalej, co się okaże. Spodziewałam się śledztwa, dochodzenia, działań dyrekcji, które mogą doprowadzić nawet do zamknięcia szkoły, jakiś ograniczeń w sobocie uczniów (wcześniejsze wracanie do dormitoriów, odprowadzanie uczniów przez nauczycieli na lekcje…), a tu spotkał mnie najgorszy zawód, jaki kiedykolwiek widziałam w opowiadaniach. Następnego dnia Huncwoci nie mogli powstrzymać się od idiotycznego żartu – nauczyciele pod wpływem zaklęcia zaczęli tańczyć na środku Wielkiej Sali kankana… Cudowne. Praktycznie każdy się śmiał… Mało tego! Tłum uczniów dołączył się do wesołego tańca, a co! Każdy ma gdzieś żałobę i powagę sytuacji. Wyobraź sobie, że w Twojej szkole doszło do morderstwa. Co by się działo? Przypomnij sobie, co było w „Komnacie Tajemnic”. Planowano zamknięcie szkoły! A u Ciebie radosna zabawa trwa i kto by się przejmował tym, że kilka dni temu doszło do morderstwa…
Lekcja obrony przed czarną magią też wzbudziła we mnie wiele wątpliwości. Uczniowie jak gdyby nigdy nic mieli rzucać na nauczycielkę zaklęcia, a ta miała z tego wspaniałą zabawę! Takie zaklęcia mogą być zawsze źle wypowiedziane, źle zadziałają i tyle z tego śmiechu będzie.

Do siódmego rozdziału podeszłam tak sceptycznie, że bardziej nie można. Po tym, co dopiero przeczytałam, spodziewałam się, że nawet nie wspomnisz słowa o morderstwie sprzed kilku dni, a przejdziesz do normalnego życia. Wiele się nie pomyliłam… Lily w drodze powrotnej do dormitorium napotyka Huncwotów, którzy ukrywają się pod peleryną niewidką, a ona jedynie zauważa ich nogi, które wystają przez za małą pelerynę. Jest zaintrygowana, ale nie decyduje się za nimi pójść. Wraca do dormitorium, gdzie poznajemy kolejnego bohatera – Anthony’ego. Spodobała mi się ta postać, powiem szczerze. Wydaje się taki miły, przyjazny i towarzyski. Tym bardziej zaciekawiło mnie to, że Lily powoli odkrywa, że jej się podoba. Później okazuje się, że Dorcas wie coś o tajemnicy Huncwotów i przyznam, że jestem zaintrygowana. Myślę, że czytelnicy pozostaliby w takim napięciu dłużej, gdybyś nie dodała fragmentu o Skrzydle Szpitalnym. Stało się dla mnie jasne, że leży tam Remus, a ta nocna eskapada chłopców miała związek z przemianą Lupina w wilkołaka.

Jak sama widzisz, wiele okazji zwyczajnie zaprzepaściłaś. Miałaś genialny pomysł na śmierć nauczyciela, ale jeszcze w tej samej notce wszystko zostało popsute. Nowa nauczycielka obrony przed czarną magią? Również wspaniały pomysł na nowy wątek. Jak na razie niekoniecznie ta postać zaistniała, ale na to masz sporo czasu i mam nadzieję, że to wykorzystasz, bo wątek morderstwa został zmarnowany. Powrót do niego w tym momencie wyglądałby głupio i niekoniecznie ładnie. Do rozwiązania tajemnicy Remusa wystarczyło uważnie przeczytać poprzednią notkę i wszystko stało się jasne…

Przede wszystkim musisz korzystać z okazji. Grać słowami tak, by zafascynować czytelnika, nie rozwiązywać tajemnicy od razu, a bawić się wątkiem! Wymyślać coraz to nowe sekrety, tajemnicze elementy, przekręty… Jest tyle rzeczy, które mogłabyś wymyślić o tym morderstwie i remusowym wilkołactwie. Na wilkołactwo nie jest za późno, ale na pewno nie będzie to to samo, co gdybyś nie dała czytelnikom tak łatwo do zrozumienia, co jest tą tajemnicą. Przez zbyt szybkie przedstawienie zakończenia opowiadanie nabiera melancholii. Więcej czytamy o zwykłej codzienności, niż o czymś fascynującym i pełnym tajemnic. Napisałaś dopiero siedem notek, więc cała historia przed Tobą i mam nadzieję, że wykorzystasz szanse. Spójrz do góry. Streszczenie Twojego opowiadania zajęło mi chwilę i nie wygląda ono interesująco. Tam właściwie nic się nie dzieje, a jeśli już coś się zaczyna, to tak szybko znika, że czytelnik nawet nie zdąży się nacieszyć.

Zbyt mało miejsca poświęciłaś też na kreację bohaterów. Często przez Twoją historię przewija się Dorcas, a reszta przyjaciółek Lily? Nie wiemy o nich praktycznie nic. Huncwoci zostali przedstawieni kanonowo – nie wykreowałaś dla nich żadnych oryginalnych cech, zachowań, pasji… Są zwyczajni jak w dziesiątkach innych opowiadaniach o tej tematyce. Trochę lepiej idzie Ci z Lily, ale tu znowu się powtórzę – według tytułu opowiadania, „Kronika Huncwotów”, nie jest ona główną bohaterką.

Dodałabym więcej opisów miejsc i postaci. Opisy wydarzeń wychodzą Ci całkiem dobrze, ale to nie wystarcza. Ubarw tę historię! Może dodaj jakieś wspomnienia? To bardzo ciekawy element opowiadań, który daje szerokie pole popisu, wiele możliwości i na pewno jest interesującą odskocznią.

Sumując:

- Nie marnuj swoich pomysłów. Rozwijaj je, skupiaj się na akcji i dochodzeniu do rozwiązania, a nie podawaj je jak na talerzu. Zachowaj też realne podejście do sytuacji, bo ja nie wyobrażam sobie śmiać się i żartować, kiedy dzień wcześniej w budynku, w którym mieszkam, doszło do morderstwa. Myślę, że Ty też.

- Dbaj o opisy miejsc i osób.

- Zdecyduj się, kto jest głównym bohaterem/głównymi bohaterami Twojego opowiadania.

- Nie skupiaj się tylko na kilku postaciach.

- Buduj napięcie i urozmaicaj historię o ciekawe wydarzenia; nie pisz jedynie o szarej codzienności.



29/50

Poprawność językowa

Prolog

Idąc przez Pokój Wspólny w oczach zaczęły zbierać mi się słone łzy. – Brak przecinka przed „zaczęły”.

Nie zastanawiając się długo, dałam mu plaskacza w twarz.Nie brzmi to za ładnie, a „plaskacz” to tak potoczna nazwa, że wygląda to wręcz niepoważnie. Nie ładniej byłoby napisać „uderzyła go w twarz/policzek”?

Pożegnanie przyjaciela

Jej piękne, zielone oczy, zdawały się być zapatrzone w jakiś daleki, niewidoczny punkt. Na oko miała koło szesnastu lat. – Niepotrzebny przecinek po „oczy” i powinno być „szesnaście”.

Że w końcu Severus przyłączy się do Tego, Którego Imienia Nie Wolno wymawiać, a ich przyjaźń się rozpadnie. – „Wymawiać” powinno być z wielkiej litery.

- Lily! - z rozmyślań wyrwał ją głos przyjaciółki - Lily, dlaczego siedzisz tu sama? – „Z” powinno być z wielkiej litery. Jeśli dopisek nawiązuje do sposobu wypowiedzenie słów, to po tych słowach nie ma kropki i dopisek jest z małej litery. Jeśli nie nawiązuje – jest kropka i dopisek zaczyna się z wielkiej litery. Tak samo na jego końcu (po „przyjaciółki) powinna być kropka.

- Nie możesz -Lily uśmiechnęła się do niej. – Po „możesz” powinna być kropka.

Hogwart, co prawda jest szkołą z internatem, ale nie znajduje się pod Birmingham. – Po „prawda” powinien być przecinek, bo to wtrącenie.

- Elizo, pozwól mi się wypłakać - powiedziała Lily z trudem powstrzymując łkanie - Tak długo się powstrzymywałam… Nie chciałam pokazać, jak bardzo mnie zranił… - Po „Lily” powinien być przecinek, a po „łkanie” – kropka.

Jej zwykle bladą twarz, pokryły teraz czerwone plamy, a oczy opuchły. – Po „twarz” nie powinno być przecinka.

Dziewczyna wyglądała, jak straszydło. – Niepotrzebny przecinek.

Ale to jest bardziej skomplikowane niż myślisz. – Po „skomplikowane” powinien być przecinek.

Lily, stój! - krzyknął Snape, i gdy ona udawała, że go nie słyszy podbiegł do niej i zaczął mówić, starając się dotrzymać jej kroku – Przed „i” nie powinno być przecinka, a brakuje go po „słyszy”. Brakuje też kropki po „kroku”.

Stał, osłupiały i nierozumiejący całego zdarzenia. Zrozumiał, że już się na niego nie gniewała, że tak naprawdę już mu wybaczyła niegodziwe słowa. – Po „stał” nie powinno być przecinka, a poza tym to chyba jakiś rodzaj oksymoronu. Był nierozumiejący, ale coś zrozumiał…

Lily wparowała do domu, jak burza, która szalała za oknem. – Przed „jak” nie powinno być przecinka.

Pokój młodej Evansówny znajdował się na piętrze, naprzeciwko łazienki i obok pokoju Petunii. – Niepotrzebny przecinek.

Biurko natomiast… ciężko opisać to, jak wyglądało biurko, w skrócie: jakby po nim przeszło tornado. – Brzmi to dość dziwnie… może myślnik zamiast przecinka przed „w skrócie” coś by polepszył?

Jednak najdziwniejszą rzeczą była wielka klatka, która stała na komodzie i, w której spała rudo-czarna sowa - Rowena. – Niepotrzebny przecinek po „i”.

Już dawno zauważyła, że młodsza siostra jest czymś przygnębiona - nawet ślepiec, by to zobaczył. – Niepotrzebny przecinek przed „by”.

Dziwne rzeczy

Po chwili przyjaciółki zmierzały ku Jamesowi i Syriuszowi, już siedzących w łódce. – „Już siedzących”? Chyba nie powiesz, że brzmi to ładnie. Napisz po prostu „którzy już siedzieli w łódce”.

Dopiero, kiedy udało jej się wsadzić Pottera pod wodę, a tamten wynurzył się kaszląc i klnąc, na jej twarzy zagościł uśmiech.  – Przed „kiedy” nie powinno być przecinka, za to powinien być przed „kaszląc”.

- To nie ja utraciłem ich, lecz oni mnie – odpowiedział Syriusz biorąc kęs kanapki właśnie wyjętej z plecaka – Poza tym – kontynuował po połknięciu – moją rodziną są Huncwoci, nie Blackowie.  – Brakuje przecinka przed „biorąc” i kropki po „plecaka”.

Dursley ruszył za dziewczyną, a Lily z Dorcas ruszyły za nimi z trudem powstrzymując się od wybuchu śmiechu. – Brakuje przecinka przed „z trudem”.

Huncwocie tajemnice

Tytuł powinien brzmieć „Huncwockie tajemnice”.

Peleryna jest już za mała na naszą trójkę, a kiedy jest Remus to już w ogóle nie ma sensu pod nią wchodzić, bo widać nam całe nogi. – Brak przecinka przed „to”.

Dopiero, kiedy drzwi prowadzące na drugie piętro otworzyły się samoistnie, połączyła to dziwne zjawisko i fragment podsłuchanej przed chwilą rozmowy w całość. – Niepotrzebny przecinek przed „kiedy”.

Nie był może tak rozrywany, jak Potter i Black, jednak też miał wiele cichych wielbicielek, chociaż nie był typem Casanovy. – Przed „jak” nie powinno być przecinka. Zauważyłam, że bardzo często to robisz. Przecież tam nie ma orzeczenia, więc po co oddzielać? Napisałaś w tym samym rozdziale „- Spotkałam ich, jak wracałam z biblioteki” i to jest poprawnie, ale w pierwszym  absolutnie nie.

- Jakby, co to ci pomogę na lekcji – rzuciła Ruda. – Przecinek nie powinien być przed „co”, tylko przed „to”.

Lily, Mary i Alicja popatrzyły po sobie, zdziwione. – Nie powinno tu być przecinka. Również często popełniasz taki błąd.

Nauczał ich profesor Filius Flitwick – niski, trzydziestoparoletni mężczyzna, w którego żyłach musiało płynąć trochę gobliniej krwi. – Raczej „goblińskiej”.

Alicja i Mary początkowo stały, jak zamurowane, ale po chwili i one poszły krokiem Evansówny, zaczynając śledzić Huncwotów. – Niepotrzebny przecinek przed „jak”.

Szły, jak najciszej, przemykając się od zakrętu do zakrętu. – Bez przecinka przed „jak” i bez „się”.

O mnie

Często tłumaczę to tym, że muszę zdążyć przeczytać lekturę albo, że książka jest bardzo ciekawa. – Przecinek nie przed „że”, tylko przed „albo”.

Jednak nie potrafię też udawać kujonki, dziecinnej i zachowującej się, jak dziecko z podstawówki. – Albo „dziecinnej”, albo „zachowującej się jak dziecko z podstawówki”. Wybierz jedno, po co powtarzać dwa razy? Poza tym bez przecinka przed „jak”.

Po liceum planuję spędzić rok, pracując, jako wolontariusz w jakimś schronisku dla zwierząt w Afryce, w Azji, gdziekolwiek - może nawet po prostu w Polsce! – Przed „jako” absolutnie nie może być przecinka!

Dobrze się uczę. Z jednych przedmiotów lepiej, z drugich gorzej. – Po „uczę” dałabym myślnik.

Kiedy piszę czuję się sobą, jestem we własnym świecie. – Brak przecinka przed „czuję się”.

Jakbyście chcieli skontaktować się z autorką tegoż fanficka oto mój email: […]  - Przed „oto” powinien być przecinek.


Pojawiło się też kilka literówek:

Nie, na pewnie nie. – „Nie, na pewno nie”. (rozdział drugi)

Ofiarami przestali być już tylko mogole, lecz teraz również czarodzieje.  – „Mugole” (rozdział czwarty)

- A czemuż pan nic nie mówi, panie Blacka? – odwarknęła. – „Black” (rozdział czwarty)

Odsunęła się od niech i jeszcze zanim odeszła, dodała: […] – „Nich”. (rozdział piąty)

Zawsze, kiedy przy śniadaniu ojciec czytał coś o Same-Wiecie-Kim mówił, że ci mogole na to zasługiwali i nie wie, z czego ministerstwo robi tyle szumu. – „Mugole” i przed „mówił” powinien być przecinek. (rozdział piąty)

Dumbledore klasną w ręce […] – „Klasnął”. (rozdział szósty)

Uczniowie, jakby wydarli się z transu i kiedy zaczęli wiwatować po ostatnich słowach dyrektora, na słowach pojawiło się upragnione jedzenie. – Chyba „stołach”. Aż się prosi o emotikonkę, ale nie! Nie wolno. (Rozdział szósty)

Szybko Wielką Salą znów zatrząsł śmiech wydobywając się z gardziel uczniów Hogwartu. - „Gardzieli”, ale nie sądzisz, że „gardeł” brzmi lepiej? (rozdział szósty)

Spojrzała szybko w dół i ujrzał trzy pary stóp, które znikały już korytarzu. – Powinno być „ujrzała”. (rozdział siódmy)


Musisz też uważać na kropki w takich miejscach jak na przykład tutaj:

- O nie, nie, nie i jeszcze raz nie – powiedziała stanowczo Lilka – Nigdzie z wami nie płyniemy. Zostajemy na plaży, a wy wracacie do Doliny Godryka. – Po „Lilka” musi być kropka. Nie wypisywałam wszystkich takich błędów, bo byłoby tego stanowczo za dużo. Zapamiętaj ten schemat i to tyle.

Jest kilka rzeczy, z którymi sobie nie radzisz – mianowicie przecinki przed „jak” i zapis dialogu. Oprócz tego myślę, że Twoje błędy wynikają z nieuwagi. Odnoszę wrażenie, że nie sprawdzasz notek. Świadczą o tym literówki i błędy, głównie interpunkcyjne, których normalnie nie popełniasz. Przyjrzyj się więc przecinkom przed „jak” i dialogom, a oprócz tego sprawdzaj notki.


12/15

Technika

Spis treści wygląda całkiem ładnie (tylko popraw samą nazwę „spis treści”). Widzę, że zaplanowałaś już dwie kolejne części bloga. Znaczy to, że masz pomysł na opowiadanie i wszystko jest przemyślane.
Mam wrażenie, że zbytnio zagłębiłaś się w swój opis. Po co komu wiedzieć, że język polski wszyscy najchętniej przepisują od Ciebie, a od roku uczysz się fizyki i już potrzebujesz korepetycji? Do opisu wystarczy parę słów o sobie, zainteresowaniach i planach. Mimo wszystko sam opis był ładny i wciągający. Napisany dość lekko i przyjemnie. Punkty polecą jednak za niedodanie autora cytatu. To bardzo ważne, bo przecież jest to pewien rodzaj kradzieży, dlatego szybko dopisz, czyje to są słowa.
Opisy bohaterów bardzo mi się podobały. Niczego nimi nie zdradziłaś, dałaś kilka podstawowych informacji, zdjęcia i cytat do każdej postaci, co jest ciekawym ubarwieniem. Co do samych zdjęć, przyznam, że męczy mnie wszechobecny wizerunek Bena Barnesa jako Syriusza. Trochę brak oryginalności. Nie rozumiem też, dlaczego „czysta krew”, „mugolak” i „półkrwi” piszesz raz z wielkiej, a raz z małej litery. Wszystko powinno być z małej.
Linki są uporządkowane i nie ma bałaganu, spamownik podobnie, tyle że koniecznie popraw „szabloniarnii” i „ocenialnii”, by miały tylko po jednym „i” na końcu, bo nie wygląda to ładnie.


7/10

Zajęcia dodatkowe

-

0/5

Otrzymujesz 62 punkty na 100! Otrzymujesz więc czwórkę!

3 komentarze:

  1. Nie rozumiem, dlaczego nie zostałam powiadomiona o odejściu oceniającej, w której kolejce znajdował się mój blog (niebianskie-pola.blogspot.com). Nie wiem, co teraz, mam wybrać nową oceniającą? Jeśli tak, to chciałabym, by oceniła go praktykantka Smiley.

    OdpowiedzUsuń
  2. I chciałabym zaznaczyć, że zgłosiłam bloga do oceny 23 sierpnia, więc minęło już prawie pół roku...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapewne wynika to z tego, że w koncie Google na którym wtedy byłaś zalogowana masz ustawiony wiek poniżej 18 lat, a wtedy automatycznie wyłącza się dostęp do bloga. Wystarczy się wtedy wylogować na chwilę i wszystko działa. W sumie nic się nie stało, ale chciałabym po prostu otrzymać kiedyś tę ocenę.

    OdpowiedzUsuń