Olar spojrzała na stertę prac konkursowych. Jej
zadaniem było sprawdzić je wszystkie i sprawiedliwie ocenić, by wyłonić
zwycięzcę. Sięgnęła po pierwszą pracę z wierzchu i przeczytała na głos tytuł:
- „Kronika Huncwotów”…
Zaintrygowana nachyliła się nad biurkiem i
zaczęła czytać.
Godzina wychowawcza
Powiem tak –
jestem zauroczona adresem. Niby nic takiego, ale naprawdę jest fantastyczny.
Czytelnik wie, że będzie to opowiadanie, zna temat tej historii, a do tego
adres jest łatwy do zapamiętania, chwytliwy i niezbyt długi. Idealny.
Gorzej jest
z belką. Cóż, zapewne słowa „Coś o co warto walczyć” ktoś kiedyś powiedział,
ale niekoniecznie funkcjonuje taki cytat.
Twój napis bardzo kojarzy mi się ze słowami Paulo Coelho „W
życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca”, ale to jednak
nie to. Poza tym ten cytat jest tak wymięty przez wszystkich, że jego wszechobecność
doprowadza mnie do szału – zero oryginalności. No w każdym razie wydaje mi
się, że nie o to Ci chodziło. Może coś
pominęłam, ale wydaje mi się, że nie ma takiego cytatu, jak Ty masz na belce, a
jeżeli nawet jest, to nie masz autora. Powtórzenie adresu bloga na belce też
niekoniecznie mi tutaj leży, tym bardziej, że jest on z błędem! Przed „o co”
powinien być przecinek. Ciężko mi się też dowiedzieć, o co w ogóle warto
walczyć. W zestawieniu z adresem myślę, że chodzi tu o przyjaźń.
4/5
Plastyka
Plastyka
Szablon na pierwszy rzut oka nawet mi się podoba, chociaż drażnią mnie trochę te cienkie paseczki po bokach, ale być może to wina mojego monitora. Przytłacza mnie też trochę bladość kolorów tła i wybicie kolorem zamku na nagłówku. Domyślam się, że był to celowy zabieg, ale jeżeli nagłówek ma być aż tak zaakcentowany, to dodałabym trochę koloru do tła. Cytat jest nawet w porządku, w sumie oddaje historię Huncwotów, ale jednak nie jest on do końca perfekcyjny. Myślę, że znalazłyby się cytaty, które byłyby trafniejsze do ich życia, ale i ten nie jest najgorszy. Po dłuższym przyglądaniu się nagłówkowi stwierdziłam, że coś mi nie gra. Tytuł bloga to „Kronika Huncwotów”. Jak sama nazwa mówi będzie to historia Huncwotów – całej czwórki, czyli dzieje Jamesa, Syriusza, Remusa i Petera. A czemu ja na nagłówku widzę Lily? Domyślam się, że to ona, bo jest ruda i ma zielone oczy. To takie niemiłe wskazanie, że pomimo takiego, a nie innego tytułu, Ty i tak ukierunkujesz się na przygody Jamesa i Lily. Zrozumiałabym, jakby tytuł brzmiał „Kronika Jamesa Pottera”, ale Ty piszesz o całej czwórce! Nie podoba mi się to.
10/15
Język polski
Zacznę od
tego, że wchodzę do spisu treści (popraw nazwę w linkach – „spis treśći” nie
wygląda za ładnie) i czytam, że pierwszy tom będzie dotyczył Lily. To samo, co
pisałam o nagłówku – Lily nie należała do Huncwotów, a skoro Twój blog ma tytuł
„Kronika Huncwotów”, to jednak spodziewałam się czegoś zupełnie innego.
Pierwsze, co
rzuciło mi się w oczy, to długość rozdziałów. Są one naprawdę krótkie. Na
początku myślałam, że to dlatego, że się rozwijasz, ale szybko się okazało, że
doszłam do siódmej notki i nadal to samo!
Ciężko mi powiedzieć, żebyś dawała więcej opisów, bądź więcej dialogów,
bo dzielisz treść tak, by wszystkiego było w miarę po równo. Jedynym
rozwiązaniem, jakie widzę, to po prostu rozwijanie wątków.
Co do samych
wątków i całej historii… Jest to dopiero początek bloga, więc nie mogę oceniać
całego Twojego opowiadania, ale jak na razie jest to pewnego rodzaju słodka
historia. Lily pokłóciła się z Severusem, ale naprawdę dotarło do niej, że to
Dorcas jest prawdziwą przyjaciółką, a ona nigdy by jej tak nie skrzywdziła.
Pojawiają się Huncwoci, organizują przyjęcie urodzinowe dla Petera, wszyscy
dobrze się bawią, później czytamy o końcu wakacji, kiedy to chłopcy odwiedzili
Lily i Dorcas, pływali łódką. Zaczyna się rok szkolny, wszyscy wyruszają do
Hogwartu, zaczyna się uczta i… pojawia się nadzieja. Do tej pory wszystko było
cukierkowe, poukładane i spokojne. Na początku wprowadziłaś trochę dramatyzmu
związanego z końcem przyjaźni z Severusem, ale dodałabym tam więcej emocji. Mimo
wszystko było ich tam więcej niż w miejscu, gdzie powinno ich być mnóstwo. Ale o tym później.
Nie za
bardzo podoba mi się przejście z narracji pierwszoosobowej w prologu do
narracji trzecioosobowej w dalszych rozdziałach. Często spotykam taki zabieg i
zazwyczaj mi on nie przeszkadza, ale nie tutaj. Prolog powinien być
zaprezentowaniem i wprowadzeniem do bloga. Z Twojego wprowadzenia wynika, że to
Lily będzie główną bohaterką. Gdybyś napisała to w trzeciej osobie, niczego bym
się nie czepiała, bo byłoby to zwyczajne, ogólne przedstawienie sytuacji.
Rozdział
pierwszy na pewno mnie nie zafascynował. Poznajemy Elizę, która jednak bardzo
szybko znika ze sceny przez sprzeczkę z Lily. Pojawia się Severus i… on też
szybko znika. Evans wróciła do domu, położyła się spać, później obudziła ją jej
siostra, by zawołać ją na kolację. Podczas niej okazuje się, że do domu
przybywa jej najlepsza przyjaciółka -
Dorcas. Chyba przyznasz, że zbyt wciągające to nie jest. Mówi się, że początki
są trudne, ale moim zdaniem jeśli chodzi o pisanie, to wcale tak nie jest. Na
początku ma się najwięcej zapału i entuzjazmu, najwięcej pomysłów i aż rwie się
do pisania. Dlatego też bałam się, co będzie dalej.
Dalej wcale
lepiej nie było, bo również wydarzenia za wiele nie wnosiły do opowiadania.
Dowiedzieliśmy się, że Syriusz został wydziedziczony i zamieszkał u Jamesa oraz
tego, że chłopcy planują urządzić przyjęcie urodzinowe dla Petera, na które
zapraszają również dziewczyny. Pojawia się też dawna miłość Dorcas,
niespodziewanie spotkana w mugolskiej okolicy. Tak minął nam drugi rozdział.
W trzeciej
notce już jest trochę lepiej – coś zaczyna się dziać, chociaż nadal jest
przesadnie spokojnie i słodko. Dziewczyny wybierają się na zakupy, a problem ze
znalezieniem odpowiedniej cegły, by dostać się na ulicę Pokątną, jest
pretekstem do wprowadzenia Huncwotów, a dokładnie Jamesa i Syriusza. Całą
grupką zaczynają chodzić po sklepach i właściwie nie ma za bardzo czego
komentować oprócz jednego fragmentu, który bardzo mnie rozdrażnił:
- Patrzcie na rączkę – wyśpiewywał oczarowany Potter –
A przyspieszenie!
- Gdybyśmy mieli taką miotłę, na pewno ponownie byśmy
wygrali! – Dorcas świeciły się oczy.
- Może udałoby namówić się McGonagall – zastanawiał
się Syriusz, lecz pozostała trójka spojrzała na niego, jak na idiotę. Lily
ucieszyła się, że tym razem nie była osamotniona.
Namówić
McGonagall? A czy ona to jakiś sponsor? Dość dziwny pomysł…
Podobał mi
się za to opis przyjęcia urodzinowego, chociaż przyznam, że pomysł z tortem był
albo zwyczajnie zły, albo mocno niedopracowany. Muszę Cię jednak pochwalić za
perypetie Lily i Jamesa w tym rozdziale. Były naturalne, niewymuszone i miło
się je czytało.
Czwarty
rozdział był całkiem przyjemny, ale nadal nic niewnoszący do opowiadania. James
i Syriusz odwiedzili Lily i Dorcas oraz wybrali się na wycieczkę łódką. Wieczorem
do domu Evansów przybył Vernon, którego przedstawiłaś jako aroganckiego i
niekoniecznie miłego chłopaka. Nie za bardzo rozumiałam końcówkę:
Ruda natomiast cały czas zastanawiała się, jak Tunia
mogła się zakochać w tak napuszonym chłopaku. Kiedy przed pójściem spać ona i
Dor próbowały rozwiązać tę tajemnicę, doszły do wniosku, że w życiu dzieją się
różne dziwne rzeczy.
Co jest w
tym aż tak dziwnego?
Podczas
czytania piątego rozdziału pojawiła się wreszcie nadzieja! Mamy pierwszy
września, uczniowie wyjeżdżają do Hogwartu i liczę, że w końcu zacznie się coś dziać. Lily i Doracas spotykają swoje
przyjaciółki i pociąg rusza. Evans wraz z Lupinem udają się do przedziału dla
prefektów, a tam… opiekunowie domów! Skąd oni się tam wzięli? To, że Lupin w
„Więźniu Azkabanu” tak podróżował, to nie znaczy, że taka była tradycja, a już
tym bardziej nie było tam opiekunów domów. Zaintrygował mnie jednak Twój pomysł
dotyczący nauczyciela obrony przed czarną magią. Nagle okazuje się, że nie
wróci do szkoły i nikt nie chce tego wyjaśnić. Pomysł jak najbardziej dobry,
tylko obyś go pociągnęła dalej. Mam nadzieję, że tak, tym bardziej, że chwilę
później Black planuje dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi.
Szósta notka
wyniosła mnie z początku na szczyt nadziei. Wreszcie naprawdę zaczęło się coś dziać! Nie to, że cieszę się z morderstwa
– cieszę się z akcji. Otóż podczas z pozoru spokojnej uczty powitalnej do
Wielkiej Sali weszła grupka nauczycieli i od razu stało się wiadome, że coś
złego się wydarzyło. Wszyscy mieli zostać odprowadzeni przez opiekunów do
swoich dormitoriów, ale Huncwoci oczywiście musieli się wyrwać. Kiedy
dziewczyny wraz z resztą Gryfonów znalazły się już w pokoju wspólnym,
przybywają Huncwoci z grobowymi minami i oznajmiają, że cały ten bałagan
związany jest z morderstwem nauczycielki mugoloznawstawa, które miało miejsce w
Hogwarcie. Z napięciem czytałam dalej, co się okaże. Spodziewałam się śledztwa,
dochodzenia, działań dyrekcji, które mogą doprowadzić nawet do zamknięcia
szkoły, jakiś ograniczeń w sobocie uczniów (wcześniejsze wracanie do
dormitoriów, odprowadzanie uczniów przez nauczycieli na lekcje…), a tu spotkał
mnie najgorszy zawód, jaki kiedykolwiek widziałam w opowiadaniach. Następnego
dnia Huncwoci nie mogli powstrzymać się od idiotycznego żartu – nauczyciele pod
wpływem zaklęcia zaczęli tańczyć na środku Wielkiej Sali kankana… Cudowne.
Praktycznie każdy się śmiał… Mało tego! Tłum uczniów dołączył się do wesołego
tańca, a co! Każdy ma gdzieś żałobę i powagę sytuacji. Wyobraź sobie, że w
Twojej szkole doszło do morderstwa. Co by się działo? Przypomnij sobie, co było
w „Komnacie Tajemnic”. Planowano zamknięcie szkoły! A u Ciebie radosna zabawa
trwa i kto by się przejmował tym, że kilka dni temu doszło do morderstwa…
Lekcja
obrony przed czarną magią też wzbudziła we mnie wiele wątpliwości. Uczniowie
jak gdyby nigdy nic mieli rzucać na nauczycielkę zaklęcia, a ta miała z tego wspaniałą
zabawę! Takie zaklęcia mogą być zawsze źle wypowiedziane, źle zadziałają i tyle
z tego śmiechu będzie.
Do siódmego
rozdziału podeszłam tak sceptycznie, że bardziej nie można. Po tym, co dopiero
przeczytałam, spodziewałam się, że nawet nie wspomnisz słowa o morderstwie
sprzed kilku dni, a przejdziesz do normalnego życia. Wiele się nie pomyliłam…
Lily w drodze powrotnej do dormitorium napotyka Huncwotów, którzy ukrywają się
pod peleryną niewidką, a ona jedynie zauważa ich nogi, które wystają przez za
małą pelerynę. Jest zaintrygowana, ale nie decyduje się za nimi pójść. Wraca do
dormitorium, gdzie poznajemy kolejnego bohatera – Anthony’ego. Spodobała mi się
ta postać, powiem szczerze. Wydaje się taki miły, przyjazny i towarzyski. Tym
bardziej zaciekawiło mnie to, że Lily powoli odkrywa, że jej się podoba. Później
okazuje się, że Dorcas wie coś o tajemnicy Huncwotów i przyznam, że jestem
zaintrygowana. Myślę, że czytelnicy pozostaliby w takim napięciu dłużej, gdybyś
nie dodała fragmentu o Skrzydle Szpitalnym. Stało się dla mnie jasne, że leży
tam Remus, a ta nocna eskapada chłopców miała związek z przemianą Lupina w
wilkołaka.
Jak sama
widzisz, wiele okazji zwyczajnie zaprzepaściłaś. Miałaś genialny pomysł na
śmierć nauczyciela, ale jeszcze w tej samej notce wszystko zostało popsute.
Nowa nauczycielka obrony przed czarną magią? Również wspaniały pomysł na nowy
wątek. Jak na razie niekoniecznie ta postać zaistniała, ale na to masz sporo
czasu i mam nadzieję, że to wykorzystasz, bo wątek morderstwa został zmarnowany.
Powrót do niego w tym momencie wyglądałby głupio i niekoniecznie ładnie. Do
rozwiązania tajemnicy Remusa wystarczyło uważnie przeczytać poprzednią notkę i
wszystko stało się jasne…
Przede
wszystkim musisz korzystać z okazji. Grać słowami tak, by zafascynować
czytelnika, nie rozwiązywać tajemnicy od razu, a bawić się wątkiem! Wymyślać
coraz to nowe sekrety, tajemnicze elementy, przekręty… Jest tyle rzeczy, które
mogłabyś wymyślić o tym morderstwie i remusowym wilkołactwie. Na wilkołactwo
nie jest za późno, ale na pewno nie będzie to to samo, co gdybyś nie dała
czytelnikom tak łatwo do zrozumienia, co jest tą tajemnicą. Przez zbyt szybkie
przedstawienie zakończenia opowiadanie nabiera melancholii. Więcej czytamy o
zwykłej codzienności, niż o czymś fascynującym i pełnym tajemnic. Napisałaś
dopiero siedem notek, więc cała historia przed Tobą i mam nadzieję, że
wykorzystasz szanse. Spójrz do góry. Streszczenie Twojego opowiadania zajęło mi
chwilę i nie wygląda ono interesująco. Tam właściwie nic się nie dzieje, a
jeśli już coś się zaczyna, to tak szybko znika, że czytelnik nawet nie zdąży
się nacieszyć.
Zbyt mało
miejsca poświęciłaś też na kreację bohaterów. Często przez Twoją historię
przewija się Dorcas, a reszta przyjaciółek Lily? Nie wiemy o nich praktycznie
nic. Huncwoci zostali przedstawieni kanonowo – nie wykreowałaś dla nich żadnych
oryginalnych cech, zachowań, pasji… Są zwyczajni jak w dziesiątkach innych
opowiadaniach o tej tematyce. Trochę lepiej idzie Ci z Lily, ale tu znowu się
powtórzę – według tytułu opowiadania, „Kronika Huncwotów”, nie jest ona główną
bohaterką.
Dodałabym
więcej opisów miejsc i postaci. Opisy wydarzeń wychodzą Ci całkiem dobrze, ale to
nie wystarcza. Ubarw tę historię! Może dodaj jakieś wspomnienia? To bardzo
ciekawy element opowiadań, który daje szerokie pole popisu, wiele możliwości i
na pewno jest interesującą odskocznią.
Sumując:
- Nie marnuj
swoich pomysłów. Rozwijaj je, skupiaj się na akcji i dochodzeniu do
rozwiązania, a nie podawaj je jak na talerzu. Zachowaj też realne podejście do
sytuacji, bo ja nie wyobrażam sobie śmiać się i żartować, kiedy dzień wcześniej
w budynku, w którym mieszkam, doszło do morderstwa. Myślę, że Ty też.
- Dbaj o
opisy miejsc i osób.
- Zdecyduj
się, kto jest głównym bohaterem/głównymi bohaterami Twojego opowiadania.
- Nie
skupiaj się tylko na kilku postaciach.
- Buduj
napięcie i urozmaicaj historię o ciekawe wydarzenia; nie pisz jedynie o szarej
codzienności.
29/50
Poprawność językowa
Prolog
Idąc przez Pokój Wspólny w oczach
zaczęły zbierać mi się słone łzy. – Brak przecinka przed „zaczęły”.
Nie zastanawiając się długo, dałam mu
plaskacza w twarz. – Nie brzmi to za ładnie, a „plaskacz”
to tak potoczna nazwa, że wygląda to wręcz niepoważnie. Nie ładniej byłoby
napisać „uderzyła go w twarz/policzek”?
Pożegnanie
przyjaciela
Jej piękne, zielone oczy, zdawały się
być zapatrzone w jakiś daleki, niewidoczny punkt. Na oko miała koło szesnastu
lat.
– Niepotrzebny przecinek po „oczy” i powinno być „szesnaście”.
Że w końcu Severus przyłączy się do
Tego, Którego Imienia Nie Wolno wymawiać, a ich przyjaźń się rozpadnie. – „Wymawiać”
powinno być z wielkiej litery.
- Lily! - z rozmyślań wyrwał ją głos
przyjaciółki - Lily, dlaczego siedzisz tu sama? – „Z” powinno
być z wielkiej litery. Jeśli dopisek nawiązuje do sposobu wypowiedzenie słów,
to po tych słowach nie ma kropki i dopisek jest z małej litery. Jeśli nie
nawiązuje – jest kropka i dopisek zaczyna się z wielkiej litery. Tak samo na
jego końcu (po „przyjaciółki) powinna być kropka.
- Nie możesz -Lily uśmiechnęła się do
niej.
– Po „możesz” powinna być kropka.
Hogwart, co prawda jest szkołą z
internatem, ale nie znajduje się pod Birmingham. – Po „prawda”
powinien być przecinek, bo to wtrącenie.
- Elizo, pozwól mi się wypłakać -
powiedziała Lily z trudem powstrzymując łkanie - Tak długo się powstrzymywałam…
Nie chciałam pokazać, jak bardzo mnie zranił… - Po „Lily” powinien być
przecinek, a po „łkanie” – kropka.
Jej zwykle bladą twarz, pokryły teraz
czerwone plamy, a oczy opuchły. – Po „twarz” nie powinno być przecinka.
Dziewczyna wyglądała, jak straszydło. – Niepotrzebny
przecinek.
Ale to jest bardziej skomplikowane niż
myślisz.
– Po „skomplikowane” powinien być przecinek.
Lily, stój! - krzyknął Snape, i gdy ona
udawała, że go nie słyszy podbiegł do niej i zaczął mówić, starając się
dotrzymać jej kroku – Przed „i” nie powinno być przecinka, a brakuje go po
„słyszy”. Brakuje też kropki po „kroku”.
Stał, osłupiały i nierozumiejący całego
zdarzenia. Zrozumiał, że już się na niego nie gniewała, że tak naprawdę już mu
wybaczyła niegodziwe słowa. – Po „stał” nie powinno być przecinka, a poza tym to
chyba jakiś rodzaj oksymoronu. Był nierozumiejący, ale coś zrozumiał…
Lily wparowała do domu, jak burza, która
szalała za oknem.
– Przed „jak” nie powinno być przecinka.
Pokój młodej Evansówny znajdował się na
piętrze, naprzeciwko łazienki i obok pokoju Petunii. – Niepotrzebny
przecinek.
Biurko natomiast… ciężko opisać to, jak
wyglądało biurko, w skrócie: jakby po nim przeszło tornado. – Brzmi to dość
dziwnie… może myślnik zamiast przecinka przed „w skrócie” coś by polepszył?
Jednak najdziwniejszą rzeczą była wielka
klatka, która stała na komodzie i, w której spała rudo-czarna sowa - Rowena. – Niepotrzebny
przecinek po „i”.
Już dawno zauważyła, że młodsza siostra
jest czymś przygnębiona - nawet ślepiec, by to zobaczył. – Niepotrzebny
przecinek przed „by”.
Dziwne rzeczy
Po chwili przyjaciółki zmierzały ku
Jamesowi i Syriuszowi, już siedzących w łódce. – „Już
siedzących”? Chyba nie powiesz, że brzmi to ładnie. Napisz po prostu „którzy
już siedzieli w łódce”.
Dopiero, kiedy udało jej się wsadzić
Pottera pod wodę, a tamten wynurzył się kaszląc i klnąc, na jej twarzy zagościł
uśmiech. – Przed „kiedy” nie powinno być przecinka, za
to powinien być przed „kaszląc”.
- To nie ja utraciłem ich, lecz oni mnie
– odpowiedział Syriusz biorąc kęs kanapki właśnie wyjętej z plecaka – Poza tym
– kontynuował po połknięciu – moją rodziną są Huncwoci, nie Blackowie. – Brakuje przecinka przed „biorąc” i kropki po
„plecaka”.
Dursley ruszył za dziewczyną, a Lily z
Dorcas ruszyły za nimi z trudem powstrzymując się od wybuchu śmiechu. – Brakuje
przecinka przed „z trudem”.
Huncwocie tajemnice
Tytuł
powinien brzmieć „Huncwockie tajemnice”.
Peleryna jest już za mała na naszą
trójkę, a kiedy jest Remus to już w ogóle nie ma sensu pod nią wchodzić, bo
widać nam całe nogi.
– Brak przecinka przed „to”.
Dopiero, kiedy drzwi prowadzące na
drugie piętro otworzyły się samoistnie, połączyła to dziwne zjawisko i fragment
podsłuchanej przed chwilą rozmowy w całość. – Niepotrzebny przecinek przed
„kiedy”.
Nie był może tak rozrywany, jak Potter i
Black, jednak też miał wiele cichych wielbicielek, chociaż nie był typem
Casanovy.
– Przed „jak” nie powinno być przecinka. Zauważyłam, że bardzo często to
robisz. Przecież tam nie ma orzeczenia, więc po co oddzielać? Napisałaś w tym
samym rozdziale „- Spotkałam ich, jak wracałam z biblioteki” i to jest
poprawnie, ale w pierwszym absolutnie
nie.
- Jakby, co to ci pomogę na lekcji –
rzuciła Ruda.
– Przecinek nie powinien być przed „co”, tylko przed „to”.
Lily, Mary i Alicja popatrzyły po sobie,
zdziwione. –
Nie powinno tu być przecinka. Również często popełniasz taki błąd.
Nauczał ich profesor Filius Flitwick –
niski, trzydziestoparoletni mężczyzna, w którego żyłach musiało płynąć trochę
gobliniej krwi. –
Raczej „goblińskiej”.
Alicja i Mary początkowo stały, jak
zamurowane, ale po chwili i one poszły krokiem Evansówny, zaczynając śledzić
Huncwotów.
– Niepotrzebny przecinek przed „jak”.
Szły, jak najciszej, przemykając się od
zakrętu do zakrętu.
– Bez przecinka przed „jak” i bez „się”.
O mnie
Często tłumaczę to tym, że muszę zdążyć
przeczytać lekturę albo, że książka jest bardzo ciekawa. – Przecinek nie
przed „że”, tylko przed „albo”.
Jednak nie potrafię też udawać kujonki,
dziecinnej i zachowującej się, jak dziecko z podstawówki. – Albo „dziecinnej”,
albo „zachowującej się jak dziecko z podstawówki”. Wybierz jedno, po co
powtarzać dwa razy? Poza tym bez przecinka przed „jak”.
Po liceum planuję spędzić rok, pracując,
jako wolontariusz w jakimś schronisku dla zwierząt w Afryce, w Azji, gdziekolwiek
- może nawet po prostu w Polsce! – Przed „jako” absolutnie nie może być
przecinka!
Dobrze się uczę. Z jednych przedmiotów
lepiej, z drugich gorzej. – Po „uczę” dałabym myślnik.
Kiedy piszę czuję się sobą, jestem we
własnym świecie.
– Brak przecinka przed „czuję się”.
Jakbyście chcieli skontaktować się z
autorką tegoż fanficka oto mój email: […] - Przed „oto” powinien być przecinek.
Pojawiło
się też kilka literówek:
Nie, na pewnie nie. – „Nie, na
pewno nie”. (rozdział drugi)
Ofiarami przestali być już tylko mogole,
lecz teraz również czarodzieje. –
„Mugole” (rozdział czwarty)
- A czemuż pan nic nie mówi, panie
Blacka? – odwarknęła.
– „Black” (rozdział czwarty)
Odsunęła się od niech i jeszcze zanim
odeszła, dodała: […]
– „Nich”. (rozdział piąty)
Zawsze, kiedy przy śniadaniu ojciec
czytał coś o Same-Wiecie-Kim mówił, że ci mogole na to zasługiwali i nie wie, z
czego ministerstwo robi tyle szumu. – „Mugole” i przed „mówił” powinien być
przecinek. (rozdział piąty)
Dumbledore klasną w ręce […] – „Klasnął”.
(rozdział szósty)
Uczniowie, jakby wydarli się z transu i
kiedy zaczęli wiwatować po ostatnich słowach dyrektora, na słowach pojawiło się
upragnione jedzenie. –
Chyba „stołach”. Aż się prosi o emotikonkę, ale nie! Nie wolno. (Rozdział
szósty)
Szybko Wielką Salą znów zatrząsł śmiech
wydobywając się z gardziel uczniów Hogwartu. - „Gardzieli”, ale
nie sądzisz, że „gardeł” brzmi lepiej? (rozdział szósty)
Spojrzała szybko w dół i ujrzał trzy
pary stóp, które znikały już korytarzu. – Powinno być „ujrzała”. (rozdział
siódmy)
Musisz
też uważać na kropki w takich miejscach jak na przykład tutaj:
- O nie, nie, nie i jeszcze raz nie –
powiedziała stanowczo Lilka – Nigdzie z wami nie płyniemy. Zostajemy na plaży,
a wy wracacie do Doliny Godryka. – Po „Lilka” musi być kropka. Nie
wypisywałam wszystkich takich błędów, bo byłoby tego stanowczo za dużo.
Zapamiętaj ten schemat i to tyle.
Jest
kilka rzeczy, z którymi sobie nie radzisz – mianowicie przecinki przed „jak” i
zapis dialogu. Oprócz tego myślę, że Twoje błędy wynikają z nieuwagi. Odnoszę
wrażenie, że nie sprawdzasz notek. Świadczą o tym literówki i błędy, głównie
interpunkcyjne, których normalnie nie popełniasz. Przyjrzyj się więc przecinkom
przed „jak” i dialogom, a oprócz tego sprawdzaj notki.
12/15
Technika
Technika
Spis treści wygląda całkiem ładnie (tylko popraw samą nazwę „spis treści”).
Widzę, że zaplanowałaś już dwie kolejne części bloga. Znaczy to, że masz pomysł
na opowiadanie i wszystko jest przemyślane.
Mam wrażenie, że zbytnio zagłębiłaś się w swój opis. Po co komu wiedzieć,
że język polski wszyscy najchętniej przepisują od Ciebie, a od roku uczysz się
fizyki i już potrzebujesz korepetycji? Do opisu wystarczy parę słów o sobie,
zainteresowaniach i planach. Mimo wszystko sam opis był ładny i wciągający.
Napisany dość lekko i przyjemnie. Punkty polecą jednak za niedodanie autora
cytatu. To bardzo ważne, bo przecież jest to pewien rodzaj kradzieży, dlatego
szybko dopisz, czyje to są słowa.
Opisy bohaterów bardzo mi się podobały. Niczego nimi nie zdradziłaś, dałaś
kilka podstawowych informacji, zdjęcia i cytat do każdej postaci, co jest
ciekawym ubarwieniem. Co do samych zdjęć, przyznam, że męczy mnie wszechobecny
wizerunek Bena Barnesa jako Syriusza. Trochę brak oryginalności. Nie rozumiem
też, dlaczego „czysta krew”, „mugolak” i „półkrwi” piszesz raz z wielkiej, a
raz z małej litery. Wszystko powinno być z małej.
Linki są uporządkowane i nie ma bałaganu, spamownik podobnie, tyle że
koniecznie popraw „szabloniarnii” i „ocenialnii”, by miały tylko po jednym „i”
na końcu, bo nie wygląda to ładnie.
7/10
Zajęcia dodatkowe
-
0/5
Otrzymujesz 62
punkty na 100! Otrzymujesz więc czwórkę!
Nie rozumiem, dlaczego nie zostałam powiadomiona o odejściu oceniającej, w której kolejce znajdował się mój blog (niebianskie-pola.blogspot.com). Nie wiem, co teraz, mam wybrać nową oceniającą? Jeśli tak, to chciałabym, by oceniła go praktykantka Smiley.
OdpowiedzUsuńI chciałabym zaznaczyć, że zgłosiłam bloga do oceny 23 sierpnia, więc minęło już prawie pół roku...
OdpowiedzUsuńZapewne wynika to z tego, że w koncie Google na którym wtedy byłaś zalogowana masz ustawiony wiek poniżej 18 lat, a wtedy automatycznie wyłącza się dostęp do bloga. Wystarczy się wtedy wylogować na chwilę i wszystko działa. W sumie nic się nie stało, ale chciałabym po prostu otrzymać kiedyś tę ocenę.
OdpowiedzUsuń