Nefrateve zasiadła przed biurkiem w swoim mieszkaniu, wpatrując się tępo w sterty prac domowych. Z cichym westchnięciem wzięła do ręki pierwszy zeszyt, który był własnością Moonstone. Po chwili wpatrywania się w zgrabne litery, zaczęła lekturę.
Godzina
wychowawcza
Adres z początku nic nie przywodzi mi na myśl.
Dopiero po wejściu na bloga stwierdzam, że to coś związanego z Blackiem. No i
tutaj adres nabiera dla mnie sensu, ale wciąż nie bardzo rozumiem pierwszego
słowa, które, jak z początku myślałam, było imieniem. Pomyślałam, że może mowa
jest o młodym pokoleniu, dziecku Syriusza, o którym biedak nigdy się nie
dowiedział. Możliwości jest wiele. Ale zaraz moje teorie biorą w łeb, bo
okazuje się, że piszesz o czasach Huncwotów. Co więcej, w czasach, gdy byli
młodymi nastolatkami. W obecnej chwili, po przeczytaniu rozdziałów, nie wiem, co
mam myśleć o adresie. Zbija mnie z tropu i mam z tego powodu mętlik w głowie.
Co do cytatu, to myślę, że całkiem dobrze go dobrałaś. Został wzięty w cudzysłów,
więc sądzę, że nie jest Twego autorstwa, nigdzie jednak nie mogę znaleźć
autora, a i Google mi nie pomaga.
Wracając do adresu, który nie dawał mi spokoju, mam
obecnie jedną teorię. Przyznam szczerze, że adres ten sprawił mi trochę
problemów. Wciąż i wciąż nie mogłam się zdecydować, co o nim myśleć, więc
zasięgnęłam rady u Olar, która z kolei bez problemu powiedziała, co on oznacza.
I, prawdę mówiąc, ma chyba rację. „Ginger” to z angielskiego „rudy”, co bezproblemowo może symbolizować Lily, która w opowiadaniach jest popularnie
przezywana „Ruda”, no i sama jest… ruda. „Black” może mieć w tym przypadku
dwojakie znaczenie, to znaczy kolor czarny (który sam przez się przywodzi na
myśl Syriusza) oraz Black jako nazwisko głównego bohatera. Logiczne? Moim
zdaniem tak i owa teoria do mnie przemawia.
4/5
Plastyka
Chyba po raz pierwszy w mojej krótkiej karierze jako
oceniająca, nie mam żadnych zastrzeżeń co do nagłówka. Mało tu co prawda
szczegółów (jako że bohaterowie są w piątej klasie, dałabym do nagłówka
Hogwart), ale widnieją wizerunki dwóch głównych bohaterów – Syriusza i, jak
mniemam, rudowłosej Lily. Szablon jest prosty, ale ładny i estetyczny.
Zachowany w ciemniejszych kolorach (prócz tła pod posty, oczywiście), pasuje mi
do tematyki bloga, która wciąż pozostaje dla mnie nieco niejasna.
15/15
Język
polski
Pierwsza rzecz, jaka przyszła mi do głowy, to fakt,
że w Twoim opowiadaniu McGonagall jest zdecydowanie zbyt krzykliwa,
spontaniczna i nerwowa. W książkowej wersji Minerwa zawsze była opanowana,
nawet jeśli była zła, przejawiała to jedynie chłodnym tonem i wzrokiem bazyliszka.
Tutaj jednak zachowywała się, jakby nie była sobą. Krzyczała na Jamesa i Remusa,
nie pozwoliła, żeby Lunatyk jej wszystko wyjaśnił… w skrócie zachowała się jak
rozwydrzona nastolatka. Moim zdaniem jest to nienaturalne i ja bym zmieniła jej
reakcje: zamiast krzyków dała chłodny ton. Nawet zmienienie takiego szczegółu
dałoby lepszy efekt McGonagall.
Kolejna rzecz, która mnie zdziwiła, to przełamywanie
pierwszych lodów między Syriuszem a Lily. Jak sama napisałaś, Syriusz w
Skrzydle Szpitalnym stwierdził, że miło się rozmawia z Lily. Było to tuż przed
SUM-ami, a więc końcówka piątej klasy, a Łapa dopiero zauważa, że rozmowy z
Evans są przyjemne. To mi… nie pasuje. Tym bardziej, że zaraz po tej rozmowie
Syriusz stał się zazdrosny, a w wakacje martwił się o nią. W piątej klasie Łapa
i Lily powinni być co najmniej na poziomie dobrej znajomości. Przecież James
był po uszy w niej zakochany, na pewno ją prześladował na każdej przerwie,
wykorzystywał każdą możliwą chwilę, by ją poderwać, a gdzie James, tam i Syriusz.
Syriusz to typ luzaka, więc idąc tym tropem, już dawno powinien zaprzyjaźnić
się z Evans, chociażby żeby powkurzać Rogacza. W Twoim opowiadaniu Syriusz
praktycznie dopiero co nawiązuje z zielonooką nić porozumienia. Z drugiej
strony mogli się przedtem nie lubić, dlatego też dopiero pod koniec piątej
klasy zaczęła się prawdziwa znajomość. Patrząc teraz jednak bardziej
subiektywnie, to z mojego punktu widzenia Syriusz i Lily zawsze się dogadywali…
Przecież nawet w trzeciej części "Harry’ego Pottera” z wielkim bólem
wspominał o Jamesie i Lily, sądzę
więc, że ich przyjaźń musiała się zacząć nieco wcześniej niż w piątej klasie.
Ale to już moje zdanie.
Nie tak wyobrażałam sobie ucieczkę Syriusza z domu.
Nadal nie rozumiem, dlaczego postąpił tak, a nie inaczej względem Narcyzy i
przyjęcia. Przecież wcześniej, kiedy dowiedział się od stryja o Voldemorcie i
Śmierciożercach, był co prawda zaskoczony, ale względnie olał tę informację.
Dlaczego nagle po rozmowie z Dorą zebrało mu się na ratowanie kuzynki? Ciężko
mi to zrozumieć. Być może było to przez Ciebie zamierzone, żeby wzbudzić w
czytelnikach ciekawość (co zresztą Ci się udało), ale jeśli jednak nie, to
radziłabym Ci na przyszłość, w takich ważnych momentach jak psucie zaręczyn
(ach, cały Syriusz!), rozjaśnić trochę nam co miałaś na myśli.
Rozdziały są zdecydowanie zbyt krótkie. Początkowe
posty nie mają chyba więcej niż trzy strony Worda, a to naprawdę mało!
Teraz już się nieco polepszyło, ale wciąż długość nie powala. Czasem lepiej
dłużej poczekać i napisać więcej, niżeli szybko dodać, ale się nie nacieszyć.
Proponuję więc przedłużenie rozdziałów tak, by czytelnik był w pełni nasycony
nowymi sytuacjami. Możesz robić więcej opisów, albo po prostu bardziej
szczegółowo je pisać.
To teraz coś pozytywnego. Cieszę się, że przy tej
niemej zazdrości o Lily, dałaś również wątpliwości. James to przecież jego
najlepszy przyjaciel i wątpliwości co do uczuć wobec dziewczyny są jak
najbardziej na miejscu. Dialogi wychodzą Ci naprawdę dobrze. Opisów, w
zależności od wątków, jest dużo lub mało. Wolę kiedy jest ich więcej, ale u
Ciebie nie spotkałam się z niedosytem wobec nich. Myślę, że względnie nie
musisz zmieniać ich długości ani jakości. Pomijając już to, co powiedziałam
powyżej, przy długości rozdziałów.
Wybrałaś sobie dość ciekawą historię. Spójrzmy
prawdzie w oczy, do tej pory nie spotkałam się z blogiem opowiadającym o Lily i
Syriuszu. Była Lily i Snape, był Syriusz i Dorcas Meadowes, ale nie spotkałam
się z takim pairngiem. Tutaj, jak mniemam, rozwinie się między nimi głębsze
uczucie – widać to na adresie i szablonie... Nie zdziwię się, gdy zmienisz
całkiem kanon.
Bohaterów opisujesz całkiem w porządku. Jak na razie
James wydaje mi się troszkę zbyt nerwowy – zawsze wyobrażałam sobie, że po
kolejnej odmowie lub kłótni z Lily robił się coraz bardziej zdeterminowany. U
ciebie jest nieco na odwrót – obraża się, wręcz warczy na wszystkich,
przeklina. I, szczerze, trudno mi wyobrazić sobie Jamesa wrzeszczącego na Grubą
Damę, będącego wobec niej wręcz opryskliwym. Co do Remusa i Petera nie mam
zastrzeżeń. Syriusz jest według mnie w sam raz – z poczuciem humoru, dystansem
do rodziny i czystej krwi, lojalny wobec przyjaciół. Pod tym względem mnie nie
zawiodłaś.
Jak na razie niewiele się dzieje. Jak na osiem
rozdziałów akcji jest mało. Całkiem możliwe, że taka jest Twoja taktyka.
Czytając jednak Twoje opowiadanie, nie byłam jakoś specjalnie zachwycona. Nie
zaintrygowałaś mnie. Nie wiem, gdzie leży błąd. Być może w tym, że jak na razie
niewiele się dzieje. Spośród wszystkich rozdziałów jedynymi naprawdę ciekawymi
momentami była sytuacja w pociągu oraz zrujnowanie zaręczyn. To dość mało jak
na osiem notek, prawda?
Inna sprawa, czyli wiarygodność. Nie bardzo chciało
mi się wierzyć, że sam Albus Dumbledore musiał ingerować w wybudzenie Jamesa,
kiedy spadł z schodów i rąbnął głową. Pani Pomfrey była uzdolnioną czarownicą i
jej znajomość eliksirów musiała być na tyle dobra, że sama dałaby radę go
wybudzić. Dla przykładu dajmy takiego Harry’ego bez kości. Tutaj Dumbledore
mógłby wygłosić swoją litanię, żeby mu szybko odrosły. A mimo wszystko Pomfrey
sobie poradziła sama, tak? Musiałabyś podać mi lepszy argument do włączenia w
to dyrektora szkoły, niżeli tylko słowa, że James po prostu nie chciał się
wybudzić.
Podsumowując: niektóre postaci zrobiłaś nazbyt
nerwowe, ale fabuła sama w sobie jest intrygująca. Jak na razie niewiele się w
opowiadaniu działo i nie miałam okazji się jakoś szczególnie zachwycić. Mogę
Cię pochwalić za dialogi, ale rozdziały mogłabyś robić dłuższe. Na przyszłość
radziłabym Ci stawiać więcej trafnych argumentów przy niektórych sytuacjach, by
opowiadanie było dla czytelników bardziej wiarygodne.
Myślę, że Twoje opowiadanie nie jest złe. Musiałabyś
je nieco dopracować, by było w sam raz na mój gust, ale w żadnym wypadku nie
mówię, że Ci nie wychodzi.
39/50
Poprawność
językowa
Skierował
spojrzenie wyłupiastych oczu na Syriusz, - Powinno być
„Syriusza”.
Taką
możliwość miał tylko, kiedy wyjeżdżał Do Jamesa. –
Słowo „do” nie jest nazwą własną, więc pisanie go z dużej litery jest błędne.
Lokaj
zaprowadził ich do jadalnie, gdzie przy stole(wielkości tych w Hogwarcie) (…) –
Dwa błędy w jednym zdaniu. Poprawnie powinno być „jadalni”, gdyż z „e” jest
literówka. Poza tym zabrakło spacji przed rozpoczęciem nawiasu.
Wszystko
błyszczało z czystości(na pewno zajmuje się tym oddział domowych skrzatów) –
To samo. Zabrakło spacji.
Black
przytaknął, zapewniając ją, zę nie piśnie ani słówka.
– Powinno być „że”.
Znaleźli
się w domy Alfarda. – Poprawnie „domu”.
Nie popełniasz wiele błędów, a i myślę, że większość
z nich zrobiłaś przez roztargnienie. Na przyszłość może czytaj swoje rozdziały
przed publikacją, właśnie żeby wyłapać takie małe literówki.
13/15
Technika
Zacznę może od spisu treści: jest niewygodny i
niepoukładany. Takie ciągłe klikanie jest męczące. Lepiej zrobić „otwarty” spis
treści lub po prostu szeroką listę. Brakuje całkiem linku do drugiego
rozdziału. Tam gdzie powinien być rozdział pierwszy jest trzeci, drugiego w
ogóle nie ma, a zamiast niego jest pierwszy, dopiero po trzecim rozdziale linki
są w porządku. Jeśli nie chcesz zirytować nowych czytelników, to radzę Ci to
uporządkować.
„O autorce” nie wyróżnia się niczym niezwykłym.
Powiedziałaś nam o sobie tyle, ile wiedzieć powinniśmy. Co do „Linków” i „Spamu
i powiadamiacza” nie mam żadnych zarzutów. Natomiast „Moje gryzmoły” nie mają
dla mnie większego sensu. Po co taka zakładka na blogu z opowiadaniem?
Rozumiem, że chcesz się dzielić z czytelnikami czymś poza swoimi rozdziałami,
ale wątpię, żeby było to dla nich bardzo atrakcyjne. Animacje i zdjęcia
rozumiem, to może nas zainteresować i, jak w przypadku Moody’ego, rozbawić, ale
potem dzielisz się z nami jedynie krótkimi zdaniami, które z kolei w ogóle mnie
nie interesują. Jeśli chcesz się z czytelnikami czymś dzielić, to opisuj swoje
uczucia lub na przykład dlaczego kochasz Starkid. Z chęcią bym się o tym
dowiedziała, ale sam fakt, że ich kochasz niewiele mi mówi.
Przez zakładkę „O blogu” wyjawiasz całą tematykę
bloga. To źle! Opis mnie nie interesuje. Jako przedsmak opowiadania dałaś
akurat dobre zdanie, ale potem swoim uzupełnieniem wszystko zepsułaś. Od razu
nam wyjawiłaś, że chodzi o miłość Lily i Syriusza, przez co nie mamy już tego
zainteresowania tematyką. Jeśli natomiast chodzi o prawa autorskie, to niestety
muszę się zgodzić z anonimem – nie możesz nikomu zabronić pisać własnego
opowiadania o tym pairngu. To tak, jakbyś powiedziała, że nie życzysz sobie,
żeby ktoś pisał o Hermionie i Draco, bo ty pierwsza to zaczęłaś. Przykro mi,
ale fanfiction nie ma aż takich praw autorskich. Ale oczywiście możesz sobie
nie życzyć, żeby ktoś zgapiał pomysłu. Ale samego pisania o Syriuszu i Lily nie
możesz w pełni zabronić.
5/10
Zajęcia
dodatkowe
-
0/5
Otrzymujesz ode mnie 76 punktów na 100, co
daje Ci piątkę. Gratulacje!
Bardzo dziękuję za ocenienie mojego bloga, nie spodziewałam się, że ocenisz mnie tak wysoko!
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze rozgryzłaś adres bloga. Dziękuje też za wskazanie mi niepoprawności w spisie treści, wcześniej ich nie zauważyłam i na pewno to poprawię.
W "moich bazgrołach" też zrobię porządek. ;)
Co do fabuły - kilka szczegółów faktycznie mogę zmienić na bardziej wiarygodne, niektóre jednak muszą pozostać niezmienione ze względu na ciąg dalszy.
Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt ;)
Rozumiem oczywiście, że opowiadanie wymaga czasem nagięcia pewnych rzeczy. A blog w ostateczności, jak widać, zasługiwał na tę piątkę :) Również pozdrawiam, Wesołych Świąt!
UsuńWobec tego proszę o przeniesienie do kolejki Nefrateve.
OdpowiedzUsuń